...?3
3
Kto rozporzadzi zyciem moim? Od czego, kogo zalezy? Dlaczego nie mnie o tym osadzic? Czym nie warta? Sadzic mam, ze nie potrafie, ze zniszcze, czy byc moze sprawie, ze za dobrym by bylo dla mnie. Czy moglabym ofiarowac sobie wiecej niz zasluzylam? Kosztem kogo, czego? Czy wychodzi zatem, ze niesprawiedliwa jestem? czy zastanawiac sie mam nad tym teraz, wiedzac, ze i tak spelnic sie nie ma szans? Po co?
Dlaczego z sama soba rozmawiac przyszlo? Czy naprawde czlowieka nie ma innego, co zrozumiec by potrafil? Czy upilnowac ktos moze? Uspokoic, ciszy wewnetrznej dac odrobine. Szukac tego mam teraz, czy czekac wygodnie, trafniej? Kolejne pytanie, bez odpowiedzi...
Zastanawiam sie bardziej nad tym, czy chcialabym. Czy nie wiazaloby sie z utrata wolnosci, z pozbawianiem siebie czegos. Z oddaniem indywidualnosci. Podzielic sie tajemnica, ktora przez to sekretem przestalaby byc...? Czy rozmyslania trafne sa, skoro tak naprawde nie wiem czy w sobie choc okruch wolnosci zostal. Czym ona jest, skoro wszyscy mowia, ze posiadaja, sa dumni, pewni. Prawdy o zaleznosci ich od kogos, czegos do siebie nie dopuszczaja. Czym jest wolnosc, kto nia dysponuje, kto rozdziela, decyduje komu ile. Czy na to tez trzeba sobie zasluzyc? Co wiec robic, co powiedziec? Czy nie dostaniemy nigdy, niczego za nic, a darmo? Oddac cos, czastke siebie, a moze wtedy luka wypelni sie czyms lepszym..... gorszym? Jakie prawdopodobienstwo, ze nie wroce do poczatku? Gdzie jest poczatek, a gdzie koniec? Czy nieprawda jest, ze my go wyznaczamy? Idac prosto, przed siebie, ciagle dalej i dalej, naprzod, trafimy tam, skad przyszlismy. Czy nie latwiej byloby cofnac sie? Po prostu o krok do tylu. Tam skonczylaby sie wedrowka, tam jest koniec swiata. Wiec znaczy, ze jest przeszloscia? Wkoncu stamtad wyszlismy, idac dalej, tam wrocimy. Prawda wiec jest, ze historia sie powtarza, moja hisoria, moje zycie. Znaczy, ze przezywamy wszystko po kilka razy? Ze kazdy dzien juz kiedys byl, ze znikalam, rodzilam sie tysiace razy? Niech powie mi ktos, kiedy powiedziec sobie dosc, kiedy jest czas zaczynajacej sie, nastepnej powtorki. Przezyc raz i koniec. czy da sie? Znowu pytanie, czy chcialabym, czy wolalabym pozbyc sie nadziei, ze to inne, ze to ciagle inne, ze zmieniam sie, dojrzewam, wzmacniam. Zyc z ta swiadomoscia to wielki znak zapytania. Chocby pisac go, za kazdym razem zaczynajac od innej strony, to i tak nim bedzie. Kazda chwila, minuta, godzina, dzien, rok nawet, koncza sie pytaniem. wiec istnienie polega na probie odpowiedzenia? Ciaglosc mysli, jedne powoduja drugie, jedna nieswiadoma rodzi nastepna. W nieskonczonosc, na wiecznosc, na zawsze, do smierci. Z jednej smierci w druga, z psychicznej w fizyczna i na odwrot.
Dodaj komentarz