:)
Pamietam, jak w pazdzierniku zaczely sie cotygodniowe wizyty we Wroclawiu a co za tym idzie 3 godzinna jazda pociagiem i pozniej spowrotem. Wstawanie gdy ciemno i wracanie gdy ciemno. Drzemanie w pociagu i niewielkie zainteresowanie tym, co za oknem. Szaro, brudno, mdlo, a teraz... pytania: "baran, jestes w ogole?" a i owszem... tam, gdzies... i rzepak juz zolciutki. Chyba nie moge jezdzic sama, bo jeszcze gdzies wysiade kiedys na jakiejs wsi, polu i klops bedzie.(hyh co jest bardzo mozliwe...) ladnie, dziwnie beztrosko, ehhh
co wiecej, przez te ostatnie pare dni doszlam do wniosku, ze latwiej dogadac sie ze sarszymi, przemowic im do rozsadku i wytlumaczyc pare rzeczy. Owszem, nie zawsze, ale jednak... Chyba jestem troszeczke rozczarowana... coz
i wiem, ze jak juz wszystko bedzie zalatwione, to ani mi sie sni w domu siedziec. Pierwsze co zrobie to kanapki na podroz:) i heja. Prosto do Slonka:)juppi
Pieknych dni Wam zycze.
Dodaj komentarz