Bez tytułu
jako takiej rozmowy nie bylo.moze to i dobrze, wystarczy,ze wie. Czasem sobie tylko zazartujemy, albo wymownie na siebie spojrzymy, gdy pojawia sie jakis watek dotyczacy. Ona sie tym brzydzi, a ja jak nie mowialam za wiele osobie, tak nie mowie,czyli nic sie nie zmienilo, ale chociaz nie powtarza "no wez sie za niego,fajny jest" albo "dlaczego ty z nim nie chces byc?" :P wiec sa plusy-pozbycie sie zbednych,czasem drazniacych pytan:)
a tutaj, w domu, calkiem dobrze. nic sie nie zmienia w tej miescinie. dobrze znane uliczki,zapachy,odglosy. na jednej z ulic zawsze smierdzi palonym plastikiem,przechodzac kolo jednego z domow zawsze czulam gume do rzucia i nadal tak pachnie. Wydeptane sciezki, lasy, ktore znam jak wlasna kieszen,pewnosc,ze nastepna osobe,ktora zobacze, bede znala chociazby z widzenia i to mile uczucie gdy "czesc", "dzien dobry". W Gdansku nielatwo spotkac kogos znajomego i zatrzymac sie chociaz na chwilke by zamienic pare slow.
palac sobie wczoraj papieroska w kuchni patrzylam przez okno. plac,gdzie sam piasek, gdzie sie kiedys wbijalo kolki i ustawialo bramki, albo wykopywalo dolki glebokie na tyle, by moc zakopac kogos po szyje a pozniej tlumaczyc sie rodzicom z czarnych dloni i nieprzecietnie zabrudzonych ubran, pozniej troszke blokow, malowane jedne po drugich, pstrokate, brzydkie jednym slowem, no bezguscie. Za blokami rzeczka, lasek(gdzie czesto spotkac bylo mozna pana z dyndajacym na wierzchu czlonkiem) i szpital.Przypomnialo mi sie jak lekarka mowila mojej mamie "musi pani uwazac by sie nie przemeczala" co znaczylo dla mnie mniej wiecej: zakaz biegania,wspinania sie na drzewa i szalenstw na rowerze. To tak,jakby postawic przed dzieckiem batonika i powiedziec "nie ruszaj". Nie mozna bylo spodziewac sie,ze poslucham, ale zyje, czyli pani doktor sie mylila, prawda?:) no bo co to by bylo,gdyby mnie nie bylo?:P
i nastepne pytania, o przeszlosc. tyle glupst...niechcacy, a czasem jak najbardziej swiadomie.ale w zyciu zaluje, jak dotychczas, tylko jednego, reszta niemilych wspomnien niewarta jest zadreczania sie.
i najgorsze, albo raczej dosyc dziwne. Pojecia nie mam jaka jestem.a tak, dluuugo nad tym myslalam. Wiem, jaka potrafie byc i to mnie tez czasem przeraza, a nie potrafie byc jedynie potworem,tak do konca, chocbym nie wiem jak sie starala. Czasem niewiele mi brakuje i przyznam, bawi mnie to i odczuwam soczysta satysfakcje jak widze po kims, ze chcialby sie na mnie rzucic z pazurami, bo brak mu juz sil. i ten wladczy charakterek, czasem ludzie jak pionki, w granicach rozsadku ( w moim pojeciu) i co z tego,ze to nieladnie, ze sie kiedys obroci przeciwko mnie, ze dostane takiego kopa w tylek,ze sie bedzie ciezko pozbierac. nastepna lekcja, po prostu.
i zabraknie kiedys...
a czasem wprost przeciwnie. potulna jak baranek i mila do obrzydzenia.grzeczna i niewinna, nadopiekuncza i nadwrazliwa.
a wszystko takie prawdziwe. czekac tylko jak wyladuje w zakladzie dla chorych psychicznie.
czas by wskoczyc w srodek i nie przeginac ani w jedna, ani w druga strone... ale ciezko zmienic siebie
Dodaj komentarz