to...
W oplywajacych potem zylach, plynela krew goraca. Pamietala jeszcze uniesienie chwili cudownej, zniewalajacej, pieknej. Strumyki wspomnienia wciaz istnialy w pamieci zamierzchlej, jednak tak niedanwej. Zapach radosci byl usmiechem poranka. Trwal, trzymal, wmawial. Niesposob jej bylo oderwac istnienia od zaru wymietej poscieli. To byl cudowny sen.
Dodaj komentarz