a nie ma tytulu
Myślałam nad wczorajsza notka… i kurcze przykro mi się zrobilo. Może pod wpływem emocji, zalu, złości zostala napisana. Wiem jedno, nie zraniono mnie, sama siebie zranilam chcąc wiecej niż można było mi dac, ale pozostala przyjazn i będę pielegnowac tak długo, jak będę potrafila. Tak jeszcze nie ufalam, tak nie czulam i wystarczy mi świadomość, ze jest Komu, musi wystarczycJ Przeciez sobie z tym wszystkim poradze…musze…
Poza tym dziekuje, ze wszystko zaczęło pieprzyc się naraz, ze jest jedno wielkie bum, a nie czasowe lamanie zycia. Ze nie jest tak, gdy tylko przejdzie uczucie przykre, zaraz pojawia się nastepne. Za chwile będą swieta i być może od wszystkiego odpoczne, wiec, można powiedziec, dobrze się stalo, ze wszystko na raz spadlo, może wszystko na raz się naprawi… może…
Ah i oczywscie dziekuje PKP za to, ze zmienili rozklad jazdy i jestem na dworcu we Wr. o 9, a zajecia zaczynaja mi się o…hmmmm….9. Ale z tego piekna mysl powstala- Korzeniowski to przy mnie cienki bolek- taa… o i jeszcze jedno lydki twarde jak skaly bo glany po jakims czasie zaczely wazyc chyba ze 100 kiloJ O i dziekuje także, ze do pracowni na 5 pietrze wjeżdża się windaJ a przy tym jestem wdzieczna, ze strasznie boje się malych pomieszczen.
A czy dziękowałam już, ze w drodze powrotnej pociąg rozgrzany był chyba do czerwoności, upal niemiłosierny, ale rekompensata za krzywdy jakze wspania- caly czas na mnie kapalo z okna cudnym, chlodnym deszczem….
A najbardziej dziekuje, ze w domu czekala na mnie ciepla kawa… mniamJ o! Zyc, nie umierac.
Dodaj komentarz