Bez tytułu
Nooo, to był bardzo ciekawy tydzień, dłuższy o kilka nocy:P, ale przecież została niedziela,żeby się wyspaćJ
A wszystko przez jeden,mały incydent, przez większość kołem zwany,ale nic to,przecież nastepne będzie, no nie?:P
Później do baru,żeby „odreagować”. Grupa jest naprawdę świetna. I tu kolejna nocka w plecy, bo rozmowy do rana, a później od razu na ćwiczenia:P oj kiepsko wyglądaliśmy, kiepsko. Później ładnie do tablicy…i nie dałam sobie wmówic,że nie umiem! Oj nie:P i do domu, do książek za którymi tak strasznie zatęskniłam przez te parę godzin. Chwila snu i ćwiczenia. Żyć nie umieraćJ
Piątek wieczór film, piwko i lulu i tak właśnie powinno być.
A dziś walczyłam z tym, co się uzbierało w domu przez te kilka, no ok, kilkanaście dni. Pare godzin ze szmatą w reku. Ale jestem z siebie dumna, kibelek zasylikonowałam, a jak. A oprócz niego siebie,podłoge, garnek i łyżke, jako że silikon nie posiadał wyciskarki, czy co tam. nastepny dowód na to,że facet w domu zbędny:P
I jeszcze jedno… skąd się wziął ten śnieg….? W piątek dostałam smska od Kindziorka,że się obudziła a tu wszystko w sniegu, pomyślałam,że całkiem zwariowała,zamknęli ja w szpitalu z pomalowanymi na biało oknami. Później położyłam się spać, budze się,patrze i biało. Się przestraszyłam mysląc,że ta zaraza się roznosi. Ale to rzeczywiście snieg. Po co????!!! Nie za wcześnie trochę…??!!