Bez tytułu
Nie lubie jak cos trzeba poprawiac,tylko dlatego,ze plany nie podaja konkretow.Drazni mnie i pozbawia przyjemnosci,kiedy postepy nie rosna mi w oczach.
Musielismy rozmontowac wszystkie drzwi,bo nie uzylismy katowych profili,ktorych zreszta na stanie brak bylo, a i nikt nawet o nich nie wspomnial:/ czyli wiazalo sie z tym odkrecanie,sciaganie plyt,wyciaganie kabli i inne pierdoly zabierajace mnostwo czasu.Idzie sie wkurwic.Gleboki oddech i dalej,zeby nie porazic nikogo bardzo wyszukanym jezykiem:/
Nareszcie udalo sie namowic siostre na wizyte u specjalisty,no z lekka szurnieta jest. Na poczatku trula,ze dopiero jak przyjade,to Ja zaprowadze, ale przeciez nie wiem kiedy pojawie sie w domu…Ma isc we wtorek,o ile znowu nie bedzie sciemniala,ze czuje sie juz dobrze,wiec nie ma po co…ech…Martwie sie o Nia
I dostalam listJ)) recznie pisany! Od kuzyna mojego kochanegoJ wreszcie trafila mu sie dobra pani psycholog,a nie taka co to mu kazala znalezc sobie przyjaciela:/ teskni mi sie za Nim, nawet za Jego dziwactwami,spiewaniem,glosami… Ale zawsze troche sie obawiam… Pamietam,jak jeszcze nie mial zadnych objawow choroby,bylismy razem zawsze radosni,jak rodzenstwo.Teraz tez jest dobrze,ale juz nie tak beztrosko…Trzeba uwazac…na kazdy gest,slowo…echhh.Niedlugo wakacje,mam nadzieje,ze Go zobacze i znowu szwedajac sie,bedziemy robic nicJ
Czasem mi ciezko,nie lubie bezradnosci,kiedy moi bliscy cierpia….
I nie lubie tez,kiedy Mloda, w weekend musi smigac do pracy:/ Pobudka raniutko,przyszykowanie Jej sniadania i odprowadzenie na dworzec.Wroci dopiero poznym popoludniem:/ pomysl na obiad juz jestJ bedzie pyszny,bedzie i juz!:P
i…lubie jak zostawia ciuchy na moim fotelu,rzeczy w moim pokoju.Moze to dziwne,ale dla mnie znaczy niesamowicie duzo
echh,alez jestem szczesciaraJ